| Faust i mistyka. Krótki
esej o poznaniu
| Pobierz plik z artykułem:
- (format MS Word) Faust.doc [37 KB]
- (format PDF) Faust.pdf [102 KB]
| Dodano: Grudzień 2003 r.
|
Sándor Liezen-Mayer, Faust
i Małgorzata (1873-1875), Muzeum Narodowe w Budapeszcie
|
Nie sposób nie
współczuć Faustowi. Bohater dramatu Goethego staje bowiem nad wielką
przepaścią. Uświadamia sobie, że wypracowane przez Wielkich
Starożytnych, a reprezentowane przez niego przekonanie, że wiedza jest
wartością, dobrem i szczęściem to tylko bolesne złudzenie. Faust,
okryty kurzem setek przewertowanych ksiąg, odkrywa marność ludzkiego
poznania i gorzką, pesymistyczną prawdę, że "wiedzieć nic nam nie jest
dano". 1 Myśl ta, gorejąca w sercu
bohatera "wieczną raną", prowadzi go w końcu do magii i alchemii. Ufny,
że "w słowach, co spadną z ust ducha", dosłucha się "jakowych
tajemnic", pochylony nad księgą Nostradamusa, wywołać zdołał jednak
tylko przerażającego Ducha ziemi.
Tragedia Fausta nie
zamyka się jednak w Sokratejskim "wiem, że nic nie wiem", w ironicznej
wzgardzie wobec nagromadzonych w pracowni pergaminów, fiolek i
przyrządów optycznych. Jego tragedia, co oczywiste, to tragedia
samoświadomości geniusza, który dookreśla siebie jako "wyniesioną nad
cherubów ród podobiznę bóstwa" a jednocześnie czuje swoją małość i
skończoność. Faust - mędrzec i naukowiec - nieznośne ograniczenie
człowieczeństwem odczuwa przede wszystkim w dziedzinie poznania. Im
więcej wie, im głębiej pogrąża się w nauce, tym bardziej i boleśniej
odkrywa swoją skończoność. Jak to możliwe? Bohatera dramatu nie
interesują bowiem "prawdy martwe", które można wywieść, zagłębiając się
za pomocą szkiełka i oka w naturę. Faust chce poznać "prawdy żywe",
przebić się przez otchłań istnienia i poznać prawdę absolutną o
zasadzie świata, zamysłach Boga, o wieczności...
Jego wewnętrzny
dramat łączy się z typową dla późniejszych romantyków postawą niezgody
na ograniczenie człowieka człowieczeństwem, na skończoność jego władz
intelektualnych. Jak pisze francuski badacz romantyzmu Henri Peyre,
dążeniem charakterystycznym dla romantyka było "nie omijając żadnych
przepaści, wstępować wyżej, zmuszać człowieka do przezwyciężania samego
siebie", "być Bogiem upadłym, który pamięta niebo". 2 Choć brzmi to nieco paradoksalnie,
romantycy zmierzali przede wszystkim, w aspekcie egzystencjalnym, do
istotowego a nie tylko jakościowego, przekształcenia ludzkiej natury w
boską. Szaleństwo próby samobójczej, którą podejmuje Faust, wiązało się
właśnie z odkryciem, że "nie jest jako Bóg", ale "robak, co żrąc proch,
swój nędzny żywot wiódł". Ta naga prawda okazała się dla bohatera
trudna do zniesienia. Ten, który wyobrażał sobie, że jest "bliski prawd
wiecznych zwierciadła", poczuł się oszukany. Przez kogo? Przede
wszystkim przez nieznośną i kłamliwą tradycję, że wiedza równa się
prawdzie, równa się dobru, równa się szczęściu. Uświadomienie sobie
tego faktu otworzyło przed bohaterem przepaść. Upokorzony, przekonany o
własnej niemocy wygłasza hymn pochwalny na cześć fiolki trucizny,
jedynej - jak się wydawało Faustowi - pocieszycielki. "Wiadomo [jednak]
- mówi Pan w Prologu dramatu - błądzi człowiek, póki dąży...".
Faust nie wypił trucizny, paktował z Mafistofelesem, uwiódł Małgorzatę,
a w drugiej części utworu - nieznośnie dydaktycznej i "oświeceniowej" -
oczyścił się z win, naprawiając ludzkość i wcielając w siebie ideę
wiecznego postępu.
Tragedia Fausta -
mędrca i intelektualisty - ma jednak jeszcze jeden wymiar, w jakimś
sensie ironiczny. Zagrzebany w księgi, które prowadzą donikąd, bohater
nie natrafia na te, które, być może, rozwiązałyby jego problemy - na
dzieła mistyków. Z nich bowiem dowiedziałby się, że dzięki wytężonemu
wysiłkowi wewnętrznemu, przy Bożej pomocy, człowiek może jednak
przekształcić swój byt, może przekroczyć granice skończoności i wejść w
sposób nadprzyrodzony w nadprzyrodzone poznanie.
Najpełniej proces ten
opisał św. Jan od Krzyża. Analizując i opisując doświadczenia
charakterystyczne dla wszystkich wielkich mistyków, zwrócił uwagę, że
nagrodą za wyrzeczenia, za trudną i niekiedy dramatyczną drogę
oczyszczania duszy z wszelkich niedoskonałości, jest jej łączność z
Bogiem "i pewne uczestnictwo w Jego właściwościach". 3 Dusza w Nocy ciemnej
wyjaśnia:
Albowiem przez unicestwienie i uciszenie władz,
namiętności pożądań i moich odczuć, którymi nieudolnie kosztowałam
Boga, wyszłam z mojego sposobu obcowania i działania ludzkiego a
weszłam w sposób działania i obcowania Bożego. Znaczy to, że mój rozum
wyszedł z siebie, zmieniając się z naturalnego w boski [...]. Moja wola
wyszła z siebie, zmieniając się w boską [...]. Również i moja pamięć
została przeobrażona w wieczne pojmowanie chwały . 4
Czyż przedstawiona przez św. Jana
przemieniona dusza nie nabywa własności, o które bezskutecznie zabiegał
Faust? Problem jednak w tym, że nie wiadomo, czy Faust ze swoją pychą,
sceptycyzmem i przywiązaniem do rzeczy tego świata miałby szansę
przekształcić się w wielkiego mistyka. Przekroczenie człowieczej
skończoności, które staje się udziałem mistyków, jest bowiem darem i
nagrodą od Boga za wiarę, za deklarację porzucenia wszystkiego dla
Niego, za chęć unicestwienia siebie i swojej podmiotowości.
Przebóstwienie człowieka, o którym mówią mistycy, jest prymarnym celem
mistycznej drogi, a doświadczenie nadprzyrodzonego poniekąd skutkiem
ubocznym tego doświadczenia. Tymczasem, czy Faust, choć zdolny do
wielkich wyrzeczeń, byłby w stanie porzucić siebie dla Boga?
Nadprzyrodzone poznanie, którego doświadczają mistycy, a które tak
przekonująco przedstawił podmiot wiersza Widzenie Adama
Mickiewicza, nie jest bowiem prymarnym celem ich religijnej aktywności.
Gdyby Faust dotarł do pism Mistrza
Eckharta, ich uważana lektura musiałaby jednak wzbudzić refleksję u
bohatera dramatu. Mistrz w pięćdziesiątym trzecim kazaniu mówi
mianowicie o możliwości uformowania człowieka na wzór prostego Dobra,
którym jest Bóg. W słynnym kazaniu szóstym dokonuje zaś niebezpiecznego
zestawienia: porównuje przemianę człowieka w Boga do konsekracji chleba
i wina. Jednak ta potencjalna boskość człowieka, co Faust jednak
musiałby także dostrzec, jest nie tylko dana, ale i zadana. Po to, by
ją tak naprawdę osiągnąć, trzeba przekształcić świadomie swój byt.
Rozszerzona świadomość, ponad ludzkie poznanie, które staje się
udziałem mistyków, jest przecież nadzwyczajnym darem od Boga i
jednocześnie wyrzeczeniem za wyrzeczenia dla Niego.
Jeżeli
nawet Faust zgodziłby się oddalić od świata (który był mu tak bardzo
bliski, że przyznawał się do braku troski o życie pośmiertne), czy
byłby skłonny unicestwić swoją podmiotowość dla Boga? Przeniesiony w
nieodległą przyszłość, przeczytawszy kilka wersów Mickiewiczowskiego Widzenia:
[...]
A w środku siebie, jakoby w ognisku
Czułem od razu całe przyrodzenie
[...]
Byłem w pierwotnym żywiołów żywiole
W miejscu, skąd wszystkie rozchodzą się duchy
może
zdobyłby się na wysiłek religijnej przemiany. Zwłaszcza, że jego
oświecony Bóg z Prologu wyjawił w rozmowie z Mefistofelesem, że
"sam poprowadzi [Fausta] do światła". Zaprojektował mu zatem przyszłość
spełniającą marzenia bohatera. Problem jednak polega na tym, że Bóg z
dramatu Goethego nie jest Bogiem mistyków, tylko panem intelektualistów
i uczonych, tak jak i sam Faust jest wytworem wyobraźni poety, którego
teksty można zaklasyfikować do nurtu tzw. klasycyzmu niemieckiego.
Stwórca z dramatu Goethego jest bytem przedziwnym. W ostatecznym
rozliczeniu nagradza Fausta, mimo że ten deklaruje obojętność wobec
spraw wiecznych i godzi się na pakt z Mefistofelesem. Zbawia go niejako
wbrew jego woli, doceniając jego pracę dla dobra ludzkości, mimo
głoszonego przez bohatera przekonania, że "duch w zaświaty próżno
goni", bo liczy się tylko doczesność. Faust umiera jako starzec
wpatrzony w ziemski raj ludzi przemienionych: dobrych, równych, wolnych
i pięknych. Czy zbawić mogą same uczynki bez wiary? Jeśli nawet, to
muszą się one mieścić w boskim nie - ludzkim porządku ontycznym i
moralnym.
Ewa Hoffmann-Piotrowska
Przypisy:
1. Wszystkie cytaty za: J.
W. Goethe, Faust, przeł. F. Konopka, Warszawa 1968.
2. H. Peyre, Co to jest romantyzm?, Warszawa 1987, s. 233.
3. Św. Jan od Krzyża, Noc ciemna [w:] Pisma, Kraków
1998, s. 477.
4. Tamże, s. 455.
| Strona główna | Artykuły
| Recenzje | Przyczynki
| Kadra |
| Z życia Zakładu | Archiwum
| Linki | Kontakt
|
|